bułeczki w piecyku. Przyrumieniły się już smakowicie, więc wyjęła je

napastnika na twarzy. To było przerażające, tak jakby ten mężczyzna

syna, czemu oni mieliby być inni?
rozpaczliwym krzykiem, próbując wyrwać dziecko. Jej paznokcie
Usiadła na łóżku i przeciągnęła się, by rozruszać zastałe mięśnie.
miał pojęcia, co ona czuje. - Nie... miałeś... prawa! To moje dziecko,
uniesienie stopy i zrobienie śmiałego kroku w przepaść.
- Mów, a przeżyjesz - powiedział po hiszpańsku. - Szarp się, a
116
mogła nic wyczytać z jego ciemnych oczu, ale widziała w nich żywy
- No dobrze, jesteśmy już w drodze. Możesz powiedzieć mi,
żebyśmy włożyli w to trochę wysiłku tylko po to, żebyś mogła rozwiązać zagadkę i stać się bohaterką miasta. - Jesteś stuknięty. Nie pracuję nad artykułem. Do informacji na temat pożaru wyznaczono Laszlo. - Skinęła głową w stronę otwartej gazety. - A ty byłabyś wniebowzięta, gdybyś mogła mu pokazać, że jesteś lepsza. To powinna być twoja działka. Przecież chodzi o twoją rodzinę. Widzę to w twoich oczach, Cassidy. Jesteś wkurzona, że Laszlo dostał tę robotę, tylko dlatego, że jest mężczyzną. - Na miłość boską, Chase, uwierz mi, że naprawdę nie szukam rozgłosu. Nie odpowiedział, tylko pochylił głowę i spojrzał na nią z góry. - Myślisz, że chciałam, żebyś tu został, bo chodziło mi o karierę? - A po co innego? - Bo... - zamilkła. Nie chciała wypowiedzieć niebezpiecznych słów, które miała na końcu języka. - Bo... - chcę się w tobie zakochać, krzyczał jej umysł, chociaż nie wiedziała, czy kiedykolwiek będzie w stanie go pokochać, ani czy on pokocha ją. Tak bardzo przyzwyczaili się do tego, żeby się ranić i żyli w oczekiwaniu kolejnej awantury, że nie potrafili sobie ufać, nawet odrobinę. - A przy okazji, on dzwonił. - Kto? - Laszlo. Rano. Kiedy pływałaś. Była zaskoczona, że Chase wie, co ona robi o szóstej rano. - Bardzo chciał ze mną porozmawiać. Zupełnie, jakby nakłoniła go do tego moja żona. Nie podniosłem słuchawki. Gadał do automatycznej sekretarki. Był niespokojny, bo chciał nowych faktów do następnego artykułu. - Powiedziałam mu, żeby przestał mnie naciskać. Jeżeli chce informacji, będzie musiał zadzwonić do ciebie. - Wspaniale. - Nie ruszył się. Przyglądał się Cassidy tak natarczywie, że ledwie mogła oddychać i prawie nie była w stanie myśleć. Stała tak blisko niego, że czuła na twarzy jego ciepły oddech. - Chcesz mnie jeszcze o coś zapytać, czy będziemy tu stali cały dzień? Zadała mu pytanie, które dręczyło ją od dnia pożaru, bo Chase zachowywał się dziwnie. - Czego się boisz, Chase? Zawahał się. - Czego? - Mijały sekundy. Cassidy nie wystraszyła się jego spojrzenia. Oddychał szybko, tak jak ona. Słyszała cichy szmer powietrza, uchodzącego z jego płuc. - Ciebie. - Ledwie usłyszała to jedno słowo. - Boję się ciebie, Cassidy. - Mnie? Dlaczego? - Nie chcę znowu za bardzo się do ciebie zbliżyć - przyznał się. - To jest niebezpieczne. Patrzyła na niego w milczeniu, z łomoczącym sercem. Mięśnie na karku Chase’a napięły się. Odwrócił wzrok. - Cholera, Cass. - Chcesz odejść, prawda? - zgadła z bólem. Jego twarz posmutniała. - Nie mam wyboru. Odsuń się, Cassidy. Nie rób ze mnie więźnia. - Chase... Odepchnął ją. - Przestań robić z igły widły. Zgodziłem się na tę twoją błazenadę. Mieszkam z tobą. Pod jednym dachem. Cholera, postanowiłem nawet, że będę udawał, że jesteśmy szczęśliwi. Ze względu na twoich rodziców. Ze względu na policję. Ze względu na całe to pieprzone miasto. Jeżeli tego chcesz... Ale kiedy jesteśmy sami chcę, żebyś dała mi święty spokój. Instynktownie podniosła rękę. Chciała bić, wrzeszczeć i kopać w mur, który między nimi wyrósł. Roześmiał się. Ponury, sarkastyczny śmiech złowieszczo poniósł się echem po pokoju. Cassidy opuściła ręce. - Pobiłabyś kalekę? - Ty użalający się nad sobą bydlaku! - No, teraz już lepiej. - Naprawdę nie wiem, co się z nami stało. - Nie chciała się poddać. - Ale wierzę, że to da się naprawić. - Małżeństwo to nie stary zepsuty pontiac, Cassidy. Obie strony muszą chcieć coś z tym zrobić. - Możesz mówić, co chcesz, Chasie McKenzie, ale ja nas nie przekreślę. - Już raz to zrobiłaś. Wzdrygnęła się. Mówił prawdę. - I dlatego nigdy mi nie wybaczysz. - Nagromadziło się między nami tyle rzeczy, że nie możemy zacząć wybaczać wszystkiego naraz. - Moglibyśmy spróbować. - Tak. Znasz przysłowie: Co nagle, to po diable. - Postawił kule przed sobą i przeszedł obok niej szybko, ale jakoś dziwnie.
Wyjęła jeden z pistoletów z reklamówki, po czym położyła torbę
światło w przedpokoju. Wyszli na zewnątrz, Milla zamknęła za sobą
315
- Jeśli nie byliby to ci sami ludzie, którzy kiedyś przemycali
ustawa o ochronie danych osobowych

uległem słabości, którą od dwóch lat zwalczałem w sobie.

Eriką.
- Gdzieś się spotkaliśmy? - Santos pokręcił głową. - Wybacz, Tia, ale nie pamiętam. Znam mnóstwo dziewczyn z Dzielnicy...
się w jego włosach, nadając im nadzwyczajnego blasku.
tańce.
- Naprawdę nie dałeś Chadowi mojego listu? Chcesz mi
https://magazyndom.pl/arts/index.php?id=104 Pani Stoneham, której myśli przed przybyciem Clemency krążyły jedynie wokół śmierci męża, ożywiła się.
- Jednak jeśli już mam się żenić dla pieniędzy, muszę przynajmniej zobaczyć, jak prezentuje się ta dziewczyna. Inaczej w jaki sposób, do diabła, miałbym podjąć decyzję?
Violet? Czyli Fiolek. Przybrała imię od kwiatu. Tak jak inne Pierron.
Gdy Mark wrócił do Royal i zaproponował jej posadę sekretarki, wahała się,
Gavin wziął od Marka torebkę i przyjrzał się znajdującej się w niej strzykawce.
siłownia szamoty - Naprawdę nie dałeś Chadowi mojego listu? Chcesz mi
- Zaraz po ciebie przyjadą. Musimy porozmawiać. Ja chcę wiedzieć...
Dziewczynki ubrane były w żółte płaszcze przeciwdeszczowe
Westchnął i spojrzał jej głęboko w oczy.
Sanders.
wynajem mieszkania Kołobrzeg

©2019 www.pod-parasol.legnica.pl - Split Template by One Page Love